Nie będzie aktorskiej „Akiry”?
Temat aktorskiej wersji „Akiry” był obecny w branży filmowej od niemal dwóch dekad. Przewijały się różne nazwiska reżyserów, takie jak Stephen Norrington czy Albert Hughes, mówiło się też o wielu aktorach, jak Ken Watanabe czy Helena Bonham-Carter. Sam Taika Waititi („Jojo Rabbit”) jeszcze dwa lata temu zapewniał, że chce pracował nad live-action, ponieważ jest ogromnym fanem oryginału. Film jednak nigdy nie powstał, a teraz prawa do „Akiry” wróciły od Warner Bros. z powrotem do Katsuhiro Otomo, twórcy mangi.
Według doniesień, obecnie trwają rozmowy dotyczące praw do tytułu, choć nie ujawniono, kto bierze w nich udział. Mimo że projekt budzi ogromne nadzieje, nie brakuje obaw – adaptacje kultowych anime w wersji aktorskiej często spotykały się z krytyką. Przykładem może być nieudana ekranizacja „Ghost in the Shell” z Scarlett Johansson, która rozczarowała zarówno widzów, jak i krytyków.
O czym jest „Akira”?
Aby mówić o „Akirze”, musimy najpierw cofnąć się do 1982 roku, kiedy to w magazynie „Shūkan Young Magazine” ukazał się pierwszy rozdział mangi o tym samym tytule.
Katsuhiro Ōtomo wymyślił sześciotomową historię, która rozgrywała się 31 lat po tym, jak Tokio zostało zniszczone w wyniki ogromnej eksplozji. W 2019 metropolia jest ogarnięta chaosem, na ulicach szaleją chłopcy z gangów motocyklowych, a policja walczy z antyrządowcami. Nie brakuje też fanatyków religijnych, który głoszą nadejście mesjasza, nazywanego przez nich: Akira. Głównymi bohaterami są Shotaro Kaneda i Tetsuo Shima, pierwszy z nich jest przywódcą gangu, a drugi jest przez niego traktowany jak młodszy, potrzebujący ochrony, brat. Niespodziewanie Tetsuo ulega wypadkowi, po którym trafia w ręce wojska. Funkcjonariusze zabierają go do laboratorium, w którym rozpoczynają eksperymenty nad obudzeniem tkwiącej w nim psychicznej mocy.
„Akira” to nie tylko cyberpunkowa opowieść o świecie po katastrofie – to także sprytne zauważenie, jak działa korupcja i polityka. To szersze spojrzenie na to, jakie konsekwencje może mieć konflikt nuklearny i alegoria destrukcyjnej siły naukii i technologii. O tym wszystkim myśleli Japończycy już czterdzieści lat temu!